karlin karlin
897
BLOG

Roland Garros - "zimny wychów cieląt"

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 63

Jeśli tylko wydarzy się coś niezwykłego, a o tym, co jest niezwykłe rozstrzyga, jak wiadomo, popyt na niezwykłość, zaś o popycie zręczny marketing, natychmiast pojawiają się wytłumaczenia. 

Przyznajmy, każdy z nas uwielbia być zaskakiwanym, szokowanym, słowem - kocha rzeczy i zjawiska niezwykłe. Oczywiście, pod warunkiem, że są częścią spektaklu, a on, co najwyżej, tarmoszonym za emocje widzem. Z uczestnictwem bywa już bowiem różnie.

Jednak kto wie, czy nie jeszcze bardziej fascynuje nas i pociąga wyjaśnianie owych niezwykłości, pozycja mędrka, który odkrywa, lub przyjmuje za swoje tłumaczenia "co, jak i dlaczego, do jasnej..." spowodowało, że znowu czujemy się tak ożywczo zaskoczeni.

Możliwe zresztą, że to właśnie głód owej szczególnej wiedzy jest praprzyczyną tak powszechnego popytu na niezwykłość. W końcu mało kto z nas czuje się niezwykły, a skoro znamy powód, dla którego ktoś lub coś nie jest zwyczajne, możemy chyba uznać, że tym razem to my jesteśmy bardziej niezwykli.

Pofolgujmy więc sobie. Lepsze to chyba, niż dywagacje w rodzaju tych, jakie prowadzono podczas zeszłorocznego Wimbledonu, kładąc ówczesne, sensacyjne porażki faworytów na karb ostrzejszej kontroli antydopingowej.

Tegorocznym turniejem na kortach im. Rolanda Garrosa rządzi pogoda. Jest wyjątkowo chłodno i deszczowo, a wszystkie prognozy przewidują, że - poza trudnymi do ustalenia, pojedynczymi dniami - będzie tak chyba do końca zawodów. No i właśnie dlatego, moim zdaniem, turniej ledwie po paru dniach przyniósł sensacje, niespotykane w zawodach Wielkiego Szlema od 1968 r. Już w drugiej rundzie z turnieju kobiecego odpadły zawodniczki rozstawione z numerami jeden i dwa - Serena Williams i Li Na.

Deszczowa, chłodna pogoda to cięższe, trudniejsze do poruszania się korty oraz cięższe piłki, wolniejsza gra, a także przeszkadzający we wszystkim wiatr. Nie jest chyba żadną herezją przypomnienie, że gorsze warunki zewnętrzne podczas wysiłku gorzej od mężczyzn znoszą kobiety. Stąd jedna, głośniejsza wpadka w zawodach mężczyzn - wyraźnie niedysponowany fizycznie Wawrinka, i kilka dużo bardziej spektakularnych, w tym dwie rangi mega wśród pań. 

Cięższe warunki bardziej przeszkadzają również osobom starszym, niż młodszym, no i - choć w kalendarz, zwłaszcza paniom, zaglądać ponoć nie wypada - trudno nie zauważyć, że z turnieju wyleciały słynne panie po trzydziestce, a największą furorę robią w nim - przynajmniej na razie - dziewczyny w okolicach lub poniżej 20-tki. 

Chłód lepiej również znoszą osoby dysponujące większą masą mięśniową, więc nie ma co się dziwić, że ultrapulchna, ale wręcz nieprawdopodobnie witalna 18-latka z USA, Taylor Townsend, patrz zdjęcie poniżej, wyrzuciła za burtę - kolejna sensacja - dyskotekowo wyszczuploną faworytkę gospodarzy - Alize Cornet.

  
  

Ciężkie warunki i wpadki faworytów to w turnieju kobiet zwiększone szanse dla dziewczyn z drugiego planu - głównie Simony Halep oraz Any Ivanovic. Podejrzewam bowiem, że największa faworytka - Maria Szarapowa może zapłacić za zbyt wiele już w tym roku wygranych turniejów. U panów, niestety, im trudniejsze warunki na korcie, tym szybciej rosną notowania Rafy Nadala, o ile oczywiście i jemu, jak Wawrince, nie przytrafi się jakaś kontuzja .

No a teraz przejdźmy do Polaków. 

Na razie wszystko przebiega zgodnie z przewidywaniami. Cieszy powrót do przyzwoitszej gry u Janowicza, bardzo smuci kontuzja Uli Radwańskiej. Przegranego przez nią meczu z Rybarikovą nie mogliśmy oglądać, ale z opisu wynikało, ze przynajmniej w pierwszym, wygranym przez nią secie starała się grać ofensywniej, często wchodząc w kort i grając woleje. Niestety, kontuzja spowodowała, że w trzecim secie skreczowała. 

Najgorszy jest jednak podany przez nią opis kontuzji - "zaczęło się to w Rzymie, coś z mięśniem,, jeszcze nie wiem co". Bo to oznacza, że pech pechem, ale może to być ten sam syndrom przeciążeniowy, który pojawia się od czasu do czasu u jej starszej siostry. 

Janowicz zaskoczył pozytywnie. Nie tylko dlatego, ze po raz pierwszy od ponad trzech miesięcy wygrał dwa mecze, ale przede wszystkim dlatego, że drugi jego mecz był lepszy od pierwszego. Dziś, najwcześniej o 14:30, spotka się z faworytem gospodarzy Joe Wilfriedem Tsongą, i zobaczymy, czy ten trend okaże się czymś stałym, bo niezależnie od wyniku, byłby to naprawdę duży sukces Jerzego. Po Tsondze czeka na niego Djokovic.

Agnieszka gra na razie, jak tenisistka z czołówki powinna, i chwała jej za to. Nie róbmy sobie jednak zbyt wielkich nadziei. Choć oczywiście można uznać za żart, że to paryska pogoda zwolniła średnią prędkość pierwszego serwisu Sereny do 145 km/h (wynik Agnieszki w tym turnieju to na razie 149 km/h), ale w takim razie trzeba by potraktować Agnieszki narzekania na warunki wyłącznie jako marudzenie. Na razie przyjmijmy, że ćwierćfinał będzie dużym sukcesem, wszystko powyżej - sukcesem ogromnym. 

Dzisiaj  o godz. 11 Aga gra z Aliją Tomljanovic., kolejną młodą (21 lat), wysoką - 180 cm, ćwiczoną na Florydzie Chorwatką To może być niełatwy mecz. Co prawda Alija w kwalifikacjach do niedawnego turnieju w Madrycie przegrała z Kasią Piter, ale w Paryżu pokonała już Francescę Schiavone i Jelenę Wiesninę.

W następnej rundzie najbardziej prawdopodobną przeciwniczką Agnieszki będzie dobrze jej znana Hiszpanka Carla Suarez-Navarro, która musi jednak wcześniej wygrać z Townsend.

Natomiast jeśli okaże się, że i tym razem szalona młodość oraz kilogramy wezmą górę, to niedzielne spotkanie Agnieszka Radwańska - Taylor Townsend będzie chyba największą sensacją i widowiskiem w historii kobiecego tenisa.

Pod każdym względem.

Oby pogoda pozwoliła na grę.

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka