No cóż, w studio telewizyjnym po debacie głosowanie wśród publiczności wygrał w miażdżącym stosunku Trump. CNN jak IBRIS, a co będzie za miesiąc, zobaczymy.
Najbardziej szokujące nie są jednak te wyczyny Hilary jako adwokatki sprzed lat i ta galeria, siedzących w studio, molestowanych ongiś przez Wilusia kobiet. Ameryka łyka to wszystko, jak odbezpieczone granaty, już od bardzo dawna. Adwokaci to ścierwa, ale mają to być ścierwa skuteczne. A podejrzany jest dopiero facet, który nie obmacuje kobiet. Chyba, że przyjdzie do studio ze swoim mężem.
Najgorszy jest poziom, do którego doprowadzono władzę w tym mocarstwie. Ten proces trwał dziesięciolecia, i nie zaczął się wcale w momencie wylania na parkiety Białego Domu czekoladowego koktailu. To już nawet nie są kukiełki, czy pacynki, tylko szmaty na kiju, którymi ktoś chce ten koktail posprzątać. I dopiero się okaże, czy tylko po to, aby na przykład wylać tam hektolitry Stolicznej, czy żeby w końcu choć trochę ten budynek przewietrzyć.
My natomiast musimy, czy nam się to podoba czy nie, pamiętać o jednym. Amerykanie będą wybierali prezydenta dla siebie, a nie dla nas. Czyli po pierwsze, casting na ulubionego zapaśnika w błocie. A kwestiach bardziej merytorycznych zadecyduje nie polityka zagraniczna, ale w pierwszym rzędzie sprawy wewnętrzne, czyli gospodarka, socjał, imigracja.
