Wymęczone, wyszarpane, wybiegane, ale jednak zwycięstwo:)
Jakby ktoś przez pięć pierwszych miesięcy tego roku powiedział, że Agnieszka Radwańska awansuje do półfinału Wimbledonu, chyba nikt nie potraktowałby tej prognozy serio.
Oczywiście, miała dobre losowanie i los jej sprzyjał. Grała w Londynie kolejno z 52, 81, 61, 30 i 21 zawodniczkami w rankingu. W ćwierćfinale wygrała przede wszystkim dzięki większej rutynie i olbrzymiej wytrwałości, która w decydujących momentach wyprowadziła z równowagi Madison Keys. .
Ale, przypomnijmy sobie, ile to już razy Agnieszka miała "otwartą drogę do zwycięstwa", "nie miała innego wyjścia, niż wygrać" i tak dalej. I ile razy nic z tego nie wychodziło. Może teraz poszło lepiej także dlatego, że nikt tak naprawdę, również sama Aga, na nic nie liczył?
Za dwa dni półfinał z Gabrine Muguruzą. Rewelacją tego turnieju. Cierpliwą, spokojną, już niezłą w defensywie i zdecydowanie lepiej, niż kiedyś, poruszającą się po korcie. Używającą swoich, potężnych uderzeń z umiarem i wtedy, kiedy trzeba. Nie psującą za wiele. No, ale jeśli ktoś w drodze do półfinału Wimbledonu pokonuje, po kolei, takie specjalistki od regularnej gry, jak Kerber, Woźniacką i Bacsinszky, to znaczy, że nie tylko szczęście mu sprzyja.
Ale jednak, jeszcze nie zawodniczką kompletną. Wciąż mającą słabe punkty, które kiedyś Aga potrafiła bardzo dobrze wykorzystać. Choć nie w tym roku. Tylko o jakim sezonie my mówimy? Bo od paru tygodni dla Polki zaczął się chyba zupełnie inny.
I jedno, jedyne pytanie. Ile sił zdoła do czwartku wykrzesać jeszcze z siebie Agnieszka?
Komentarze