karlin karlin
908
BLOG

Mentalność zwycięzcy leży na ulicy?

karlin karlin Rozmaitości Obserwuj notkę 10

W meczu Polski z Niemcami jeszcze raz potwierdziła się stara prawda o sportach, w których o wyniku mogą decydować jedna, dwie akcje lub jeden cios. A nie, jak na przykład w siatkówce czy tenisie, gdzie do zwycięstwa w meczu trzeba wygrać co najmniej 75 lub 48 akcji i punktów.

Można być słabszym, prawie przez cały czas się bronić, a jednak wygrać.

Czyżby więc i tym razem w rzeczywistości "nic się nie stało", bo szczęście, jak łaska pańska, i tak na pstrym koniu jeździ?

To zależy.

Każdy, kto chce patrzeć, wie bardzo dobrze, że Polakom mentalność zwycięzców jest potrzebna nie tylko jak orłowi wolne przestworza, ale wręcz jak duszącemu się tlenowa maska.

I to nie tylko w sporcie.

Mentalność zwycięzcy, czyli "brak wyobraźni", rysującej przed tobą wizję nieuchronnej porażki, wykorzystywanie każdej okazji do ataku, walka do ostatniej sekundy i głębokie przekonanie, że nawet porażka jedynie uczy nas, jak następnym razem zwyciężyć.

Mentalność zwycięzcy to podstawa. Bez niej nie ma koncentracji, samodyscypliny i motywacji do najcięższego treningu, do samodoskonalenia, do gromadzenia i nie oszczędzania na wszelkich środkach, jakie mogą nas doprowadzić do sukcesu.

Niektórzy z taką mentalnością się rodzą, i tym jest oczywiście najłatwiej, ale zdecydowana większość stara się ją w sobie wyćwiczyć. Nawet wtedy, gdy otoczenie, konkurenci czy wrogowie robią wszystko, aby to uniemożliwić.

Na przykład podsuwając wzorce posłuszeństwa i zabawy zamiast samodoskonalenia, przekonując o wszechpotężnym braku szans lub szydząc z archetypów poświęcenia i niezłomności.

Mentalność zwycięzcy nie leży na ulicy. Można mieć jedynie szczęście znaleźć tam zaproszenie do klubu jej wyznawców, w którym czeka nas naprawdę morderczy trening, ciężka praca, i mnóstwo wyrzeczeń, żeby z niego, o co jest bardzo łatwo, dyscyplinarnie nie wylecieć.

Zobaczymy, jak przebiegną pierwsze spotkania w tym klubie, oraz kto się będzie chciał do niego zapisać. I to nie tylko podczas wtorkowego meczu piłkarskiego ze Szkocją.

No i pamiętajmy, że w dyscyplinach (nie tylko o sporcie tu mowa) zespołowych suma nawet największych, indywidualnych poświęceń, determinacji i pracy niewiele daje, jeśli nie ma właściwej osoby ów zespół prowadzącej.

Tylko, że tak się jakoś zazwyczaj dzieje, że jeśli jest grupa zdeterminowanych, ciężko nad sobą pracujących i dobrze się ze sobą czujących osób, to prędzej czy później takiego lidera, trenera, przywódcę sobie znajdzie. Na odwrót bywa znacznie gorzej.  

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości