karlin karlin
1073
BLOG

Cincinnati - wzory cnót wszelakich

karlin karlin Rozmaitości Obserwuj notkę 57

Dzisiejszy mecz Agnieszki z Karoliną Woźniacką (po 21:00, miejmy nadzieję, że tym razem czeka nas normalna, pełna transmisja w TVP Sport), będzie pod pewnymi względami jej najważniejszym spotkaniem w ciągu ostatnich, kilku miesięcy.

Od drugiej, trzeciej rundy w Montrealu Aga raczej nie ma problemów z wygrywaniem, ale ostatni trening z solidnie roztrzęsioną i psującą dosłownie wszystko Lisicką, o aktualnej dyspozycji Radwańskiej niewiele nam powiedział. 

Jej przyjaciółka jest jednak naprawdę w świetnej formie, tydzień temu Serena Williams wygrała z nią z najwyższym trudem, i jeśli Polce uda się zwyciężyć w sposób zdecydowany, następny mecz, najprawdopodobniej właśnie z Sereną Williams, po raz pierwszy nie będzie miał tylko jednej faworytki.

Czy granie "na serio", z pełnym zaangażowaniem, kolejnego turnieju na niecałe dwa tygodnie przed US Open ma sens? Wiele zawodniczek z czołówki nie ryzykuje takiego obciążenia. Niewiele jest również takich, które dwukrotne sukcesy - finał lub zwycięstwo - w kolejnych zawodach, pieczętują triumfem w trzecich z kolei, tych najważniejszych.

Niektórzy, w tym piszący te słowa, chcieliby, żeby Agnieszka zachowała ową, tak nagle i trochę niespodziewanie odnalezioną formę na turniej Wielkiego Szlema, ale nie wiadomo, czy to się, zwłaszcza w jej wypadku, po prostu da zrobić. Historia poucza bowiem, że dłuższe przerwy między turniejami nie zawsze jej służą.

Tym bardziej, że tydzień przerwy na odzyskanie świeżości może wystarczyć, ale nawet dwa tygodnie nie pozwolą na odbudowanie, jeśli nadal są z nią problemy, turniejowej wytrzymałości. Zwłaszcza tej potrzebnej na siedem pojedynków w ciągu dwóch tygodni, na najbardziej do tej pory "nie lubianym" przez Agę Wielkim Szlemie.

Czy przyczyny częstych kłopotów z powrotem do formy po dłuższej, między turniejowej przerwie tkwią przede wszystkim w sferze mentalnej, czy w nieumiejętnej organizacji przez jej sztab cyklu szkoleniowego, to już sprawa drugorzędna. Po Cincinnati będzie co najmniej tydzień odpoczynku przed Nowym Jorkiem, a nam zostaje mieć nadzieję, że wysoka forma Agi utrzyma się jak najdłużej.

Przynajmniej do meczu z Sereną Williams. I oby jego wynik ją jeszcze bardziej zmotywował. Do czego, sama wie najlepiej.

PS I

Lucjusz Kwinkcjusz Cincinnatus W V wieku p.n.e. obwołany przez Senat dyktatorem Rzymu podczas wojny z ludem Ekwów. Po odniesionym zwycięstwie zrzekł się urzędu i związanej z nim nieograniczonej władzy, by powrócić do pracy na roli. Stał się przez to symbolem cnót obywatela rzymskiego.

Wspominam o tym, bo nazwa miasta, w którym rozgrywany jest turniej Western and Southern Open (dla kobiet i mężczyzn) to hołd złożony temu patrycjuszowi, a właśnie tenis był kiedyś symbolem takich, sportowych "cnót wszelakich". Tak wśród zawodników, jak organizatorów oraz władz sportowych. Niestety, teraz za to kiepsko płacą.

PS II

Dwa słowa o Janowiczu. Światełko w tunelu? Wygrał w Cincinnati dwa mecze, z których drugi, z Dimitrowem, w tej chwili zawodnikiem z pierwszej dziesiątki, z pewnością zasługuje na wyróżnienie. Co prawda w kolejnym, z Benneteau, od drugiego seta powrócił "stary" Janowicz, a jego szczeniackie i bezsensowne kłótnie z sędzią podczas spotkania z Dimitrowem mogły sprawić, że patron miasta zaczął przewracać się w grobie, ale postęp jest. Zobaczymy, co będzie w Nowym Jorku.

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości