Ukraina domaga się bowiem, aby cały wypadek zbadała międzynarodowa komisja.
Natomiast separatyści zażądali, by śledztwo w sprawie zestrzelonego, malezyjskiego samolotu poprowadził rosyjski MAK.
To właściwie rodzaj przyznania się do winy, bowiem wyjaśnia, kto ma coś do ukrycia i w związku w tym jest winny tej tragedii.
Zobaczymy, czy Zachód zachowa się tak, jak w sprawie Smoleńska, a więc umyje rączki i zostawi sprawę do "wspólnego załatwienia" między Rosją a Ukrainą, czyli de facto da Putinowi wolną rękę. Teren upadku samolotu jest w rękach prorosyjskich separatystów.
Zobaczymy również, co zrobi największy fan ruskiego MAKu, wręcz uzależniony od białawego soku z jego zielonych makówek, Donald Tusk.
Jeśli Zachód i tym razem postawi na Putina, Donek odetchnie z ulgą, ale jeśli nie?
Dalej będzie udawał, że popiera Ukrainę, czy nie zaryzykuje konfliktu z dealerem i ogłosi się prorosyjskim separatystą?
No, a jeśli zaryzykuje, czy mu pancerna brzoza nie zmięknie przypadkiem w spoconej dłoni?
Ale niezależnie od tego, jaką opcję wybierze, chroniące Donalda, rządzące media będą chyba musiały znaleźć kolejną grupę spiskowców, która podrzuciła wodzowi to zgniłe jajo.