karlin karlin
603
BLOG

Czy Lionel Messi wygra te mistrzostwa?

karlin karlin Rozmaitości Obserwuj notkę 41

Przynajmniej dla siebie.

Bo, niestety, nawet jego wielka gra w finale może Argentynie, w zderzeniu z niemiecką maszyną, nie wystarczyć. Choć, kto wie?

Ale ja jestem przede wszystkim ciekaw, czy zdarzą się w końcu jakieś, bardzo ważne zawody, w których ten piłkarz choć w części dorośnie do pompującej go od lat do monstrualnych rozmiarów, reklamie?
 
Dla mnie on tym wielkim, największym, mogącym śmiało stanąć wśród legend futbolu po prostu nigdy nie był i nie jest. Jego największe osiągnięcia to, moim zdaniem, w pierwszej kolejności wynik wielkiej gry i formy przygotowujących mu egzekucję, takich, autentycznych geniuszy futbolu, jak Iniesta czy Xavi.

Jak ich brakowało, głównie wtedy, gdy grał w reprezentacji, lub jak ich forma minęła, Messi stawał się i jest ostatnio piłkarzem szybkim, zdolnym, czasem nieobliczalnym, ale na pewno nie tak wybitnym, jak by sądzić po otaczającej go legendzie. 

W Brazylii gra bardzo przeciętnie, wręcz słabo, ale ja już kiedyś napisałem, że on aż tak złym piłkarzem nie jest, i olbrzymia część jego kłopotów wynika z tego, że został w kadrze Argentyny źle obsadzony. Przypisano mu bowiem tam rolę Maradony, a on Maradoną nigdy nie był i nie będzie.

W ostatnim meczu, z Holandią, zagrał tylko raz naprawdę wybitnie, gdy znalazłszy się na skrzydle, właśnie jak klasyczny skrzydłowy, minął obrońcę i znakomicie wrzucił piłkę do kolegi, który ją niestety w fatalny sposób zepsuł. Czy to da do myślenia trenerowi Argentyny i - co najważniejszej - samemu piłkarzowi? On przecież jako skrzydłowy zaczynał, a do szeroko rozumianego środka wstawił go Guardiola.

Tymczasem Messi to ani Gerd Muller, ani potrafiący w formie zagrać dosłownie wszędzie Maradona. Na skrzydle łatwiej także wykorzystać jego naturalne zalety, świetne przyspieszenie i szybkość z piłką przy nodze. No i  do gry nie trzeba tam aż tak perfekcyjnych, wyspecjalizowanych w grze kombinacyjnej partnerów. 

A warto pamiętać, że te jego zalety za cztery lata, na kolejnych mistrzostwach świata, już mu chyba nie będą tak dobrze służyć. Możliwe więc, że teraz ma on ostatnią szasnę, aby swoją grą przyćmić innych. Tym bardziej, że prawdziwie wielkich gwiazd na tym Mundialu jak na lekarstwo. Bo albo, zarżnięte w klubach, przyjechały do Brazylii jak do sanatorium, albo okazały się, po raz kolejny, pijarową sztuczką i niczym więcej.

No a co to za Mundial bez wielkich gwiazd? Nie piłkarzy dobrych, czy bardzo dobrych, ale właśnie gwiazd?

W finale kibicuję więc Argentynie, nie tylko dlatego, że to słabszy z dwóch rywali, oraz że z różnych powodów trudno mi kibicować Niemcom. Ale i dlatego, że Niemcy od wielu, wielu lat robią wszystko, aby w swoim futbolu ograniczyć rolę wybitnych talentów do minimum, a rzemieślników kreować na gwiazdy. A ja takiej piłki po prostu nie lubię. 

Niestety, Argentyna próbuje ich w pewnym stopniu, nieudolnie naśladować i oby to się w tym finale zmieniło. 

PS

Inspiracją do napisania tej notki była w pewnym stopniu historia sprzed dwóch lat, którą pokrótce przypomnę. 

W finale siatkówki Igrzysk w Londynie grały ze sobą Brazylia i Rosja. W pewnym momencie  Brazylia osiągnęła zdecydowaną przewagę i wydawało się, że jest po meczu. Wtedy trener Rosjan, Władimir Alekno, zdecydował się na pokerową zagrywkę. Przesunął swojego środkowego - Dmitryj Muserski, 218 cm wzrostu - do ataku. Był dla Brazylijczyków nie do zatrzymania, od tej chwili obraz meczu uległ diametralnej zmianie, a Rosja zdobyła złoty medal.

Ciekawe jest to, że Muserski zaczynał karierę jako atakujący, ale jego wzrost i waga sprawiły, że został przesunięty na środek, bo dalszej, wymagającej o wiele większego wysiłku, niż na środku, gry w ataku, po prostu by nie wytrzymały jego stawy i ścięgna. Decydujący set w finale jednak wytrzymał. 

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości